poniedziałek, 22 grudnia 2014

365 - 362 = Święta


Podobno pieniądze lubią ciszę. Jeśli wierzyć w te słowa to chyba właśnie rozpoczął się idealny tydzień żeby im tę ciszę zapewnić. Dlatego nie będziemy dziś pisać o kredytach, bankach i oszczędzaniu tylko po prostu złożymy Wam świąteczne życzenia.
Życzymy Zdrowych, Radosnych i Rodzinnych Świąt Bożego Narodzenia. Niech Mikołaj będzie chojny i wręczy Wam same trafione i wymarzone prezenty. Zapomnijcie o problemach i obowiązkach, które są obecne każdego dnia. I nie dajcie się zdominować największemu świątecznemu przeciwnikowi, czyli przejedzeniu, które to w przebiegły sposób wykorzystuje przez trzy dni naszą uśpioną czujność i pojawia się w świadomości dopiero 26 grudnia wieczorem.
 
Ponieważ jest to nasz ostatni wpis w tym roku chcielibyśmy także podziękować, że tu zaglądacie i czytacie nasze teksty i że z każdym kolejnym miesiącem jest Was coraz więcej. Mamy nadzieję, że w 2015 roku nasze wpisy również będą dla Was pomocne oraz dostarczą wartościowych informacji o rynku i produktach finansowych.

wtorek, 16 grudnia 2014

Skok na rozsądek, czyli tęsknota za rozumem


Każdego roku na przełomie listopada i grudnia powraca temat skoków. Narciarskich. Wtedy właśnie rozpoczyna się sezon zimowy w tej dyscyplinie sportu. W tym roku również się rozpoczął, ale ponieważ Kamil Stoch leczy kontuzję i nie bierze jeszcze udziału w zawodach, a Adam Małysz już od kilku lat nie skacze, media nie poświęcają wynikom kolejnych konkursów zbyt wiele czasu. Ale okazuje się, że siła przyzwyczajeń to potęga i o skokach zrobiło się jednak głośno. Tylko ze spotem nie mają one nic wspólnego... Choć na pewno wynik w konkurencji wyciągnięcia kasy z Bankowego Funduszu Gwarancyjnego robi wrażenie. Chodzi oczywiście o SKOK-i pisane dużymi literami, czyli Spółdzielcze Kasy Oszczędnościowo-Kredytowe. Ich reprezentantem, o którym zrobiło się równie głośno jak o Kamilu Stochu jest SKOK Wołomin. Z tą tylko różnicą, że Stoch potrafi w wielkim stylu wygrywać najważniejsze zawody, a SKOK Wołomin w bardzo kiepskim stylu zaliczył spektakularny upadek na ryj. To co działo się tam wewnątrz i jaka była skala nieprawidłowości zbada prokuratura. Mnie zszokowało coś innego. Zastanawiam się jakim cudem zostało tam zdeponowanych aż 2,5 miliarda złotych...? Przecież od lat słychać, że wcześniej czy później zrobi się z tego afera. A mimo to 80 tysięcy ludzi zaniosło tam swoje oszczędności. Czy Amber Gold nie było wystarczającą nauczką? I co z tego, że SKOK-i mają gwarancję BFG? Pieniądze do właścicieli oczywiście wrócą (no chyba, że przekroczyli gwarantowany limit), ale nie zmienia to faktu, że dostęp do nich tymczasowo stał się utrudniony. Ciekawe ilu klientów SKOK-u Wołomin chciało skorzystać ze swoich oszczędności tam zgromadzonych przed świętami i czy są teraz zupełnie spokojni w związku z zaistniałą sytuacją. Zastanawiam się z czego wynika fakt, że ludzie zanoszą w takie miejsca swoje pieniądze, często będące oszczędnościami całego życia. Mam nadzieję, że powodem nie jest wysoki odsetek idiotów w naszym społeczeństwie. Choć patrząc każdego dnia na otaczający mnie świat taka odpowiedź niestety wydaje się najbardziej prawdopodobna... Mogłaby kiedyś któraś z firm prowadzących badania rynkowe zdefiniować kryteria profilu "idiota" i zmierzyć jak wielu jest ich wśród Polaków. Wyniki byłyby na pewno bardzo interesujące.

Dziwnych zachowań i to wśród ludzi wydawałoby się na poziomie jest wiele, więc w niższych warstwach społecznych pewnie tym bardziej należy się ich spodziewać. Jak widzę byłego ministra sprawiedliwości (dziś to już bardziej parodysta niż minister), który biega od jednej telewizji do drugiej i rozmawiając z dziennikarzem stawia obok siebie dużą tabliczkę z adresem jakiejś strony internetowej, to sam już nie wiem czy śmiać się czy płakać. Ostatnio postawił ją obok siebie nawet jak był gościem Radia Zet… Ciekawe czy jak chodzi z dzieckiem na spacer lub tankuje samochód na stacji benzynowej to też ją ma przy sobie w widocznym miejscu. Ale nie będę się w to dalej zagłębiał, nie jestem lekarzem.

Wracając do SKOK-ów zastanawia mnie jeszcze jedna sprawa. Dlaczego część z nich wykorzystuje biało-czerwoną flagę jako element swojej info-grafiki? Nie jestem prawnikiem i nie wiem dokładnie jak tego typu kwestie są regulowanie przepisami, ale mnie osobiście to się nie podoba. Skoro SKOK może swobodnie posługiwać się barwami narodowymi to rozumiem, że równie dobrze może to zrobić pani prowadząca warzywniak lub pan jeżdżący taksówką. Z całym szacunkiem do tych i innych zawodów nie chciałbym żeby każda firma w Polsce wykorzystywała w taki sposób barwy narodowe, bo ich ranga spadnie do poziomu kodu pakowego na jogurcie. A SKOK- i to robią i nikomu to nie przeszkadza. Kiedyś w programie Kuby Wojewódzkiego na TVN-ie prowadzący zrobił dość głupi happening, podczas którego wbijał miniatury polskich flag w psie odchody… Zrobiła się z tego afera, potem sprawa sądowa, stacja dostała karę. Jak dla mnie wykorzystanie flagi przez Wojewódzkiego niczym nie różni się od tego co robią z nią SKOK-i. Jedno i drugie podłoże jest tak samo niefortunnie dobrane…

---------------------------------------------------
Jeżeli lubisz czytać to co piszemy to od teraz możesz otrzymywać na bieżąco informacje o publikacji nowych wpisów. Zapraszamy do polubienia i obserwowania naszych stron na Facebook'u oraz Twiterze.
 
 

środa, 10 grudnia 2014

Wyższa kultura windykacji, czyli jak można zostać potraktowanym przez bank


Obejrzałem dziś w Internecie reportaż, który wczoraj wyemitowała TVP2. Dotyczy on wyłudzenia kredytu gotówkowego na kwotę 150 tysięcy złotych w Alior Banku. Można w nim zobaczyć jak krótka jest droga od spokojnego życia do bardzo dużych kłopotów, jak bezradny i bezbronny może być zwykły obywatel naszego kraju w walce z korporacją i wreszcie jaka może być postawa banku wobec takiego człowieka. Materiał ten świetnie pokazuje twarz banku, której nie widać w kolorowych reklamach. Zachęcam do obejrzenia – link do reportażu znajdziecie tutaj (należy zacząć oglądać od 17 minuty i 48 sekundy, niestety są też długie reklamy). Ja z każdą kolejną sekundą oglądania robiłem coraz większe oczy. Choć już oczywiście słyszałem o podobnych przypadkach, to za każdym razem zastanawiam się czy w bankach, szczególnie w ich działach reklamacji i windykacji, pracują jeszcze ludzie czy już tylko bezduszne roboty pozbawione mózgów, uczuć i choćby minimalnej empatii. A już kwintesencją tego całego ponurego klimatu jest postawa i wypowiedź rzecznika prasowego Alior Banku, którego słowa można usłyszeć w reportażu. Po prostu brak słów… Wyższa kultura bankowości w ewidentnym zaniku.

Jeżeli do pokazanej w reportażu sytuacji dodamy jeszcze tempo pracy naszych sądów, to gdyby podobnym problemem dotknięta została osoba, która nie ma w sobie dużej determinacji i nie potrafi walczyć o swoje, można spodziewać się tragicznego zakończenia. A przecież teoretycznie taki problem może spotkać każdego z nas. W materiale pojawia się także drugi bank – BZ WBK. Tam na szczęście rozsądek i logiczne myślenie przeważyło. W przypadku Alior Banku też na końcu ktoś pomyślał i odpuścił klientowi, ale przecież nie każdy klient ma możliwość dochodzenia swoich racji z pomocą telewizji…

Cały problem i winę za popełnione przestępstwo rozstrzygnie kiedyś sąd i dziś nie wiem komu przyzna rację. Dziś widać tylko wycinek sprawy i nie znam jej wszystkich szczegółów, ale bez względu na to postawa Alior Banku kolejny raz utwierdziła mnie w przekonaniu, że dobrze zrobiłem nigdy nie zostając jego klientem.
---------------------------------------------------
Od wczoraj działają nasze profile na Facebooku i Twitterze - jeżeli lubisz czytać to co piszemy to od teraz możesz otrzymywać na bieżąco informacje o publikacji nowych wpisów. Zapraszamy do polubienia i obserwowania naszych stron. 

poniedziałek, 8 grudnia 2014

Jak koniec roku potrafi kruszyć bankowy beton


Grudzień to zawsze jest miesiąc, w którym wychodzi na jaw jak banki przepracowały rok i jaki zrobiły wynik w poszczególnych produktach. Oczywiście nie pokazują takich danych publicznie, ale są przypadki kiedy nie muszą tego robić a i tak wszystko widać. W ostatnich dniach rozbawił mnie Raiffeisen Polbank, który właśnie wprowadził zmiany w dostępności oferowanych przez siebie kredytów gotówkowych. Wygląda na to, że kilka osób musi tam siedzieć na bardzo gorących krzesłach, a koniec roku może dla nich oznaczać początek szukania nowych wyzwań zawodowych. Mamy w tym przypadku do czynienia z ewidentnym przespaniem roku co skutkuje rozpaczliwą próbą ratowania wyniku w ostatniej chwili. W poprzednich miesiącach próbowałem przekazać do tego banku kilku klientów zainteresowanych kredytem gotówkowym. Za każdym razem odpowiedź była szybka i zawsze taka sama – nie. A to zdolność kredytowa za słaba, a to nieobsługiwany profil klienta, a to złe źródło dochodów. Zawsze coś im się nie podobało. W innych bankach często udawało się tym klientom uzyskać kredyt, ale nie w Raiffeisenie. Aż tu nagle przyszedł grudzień i bank zakomunikował światu, że wprowadza zmiany. I żadna tam kosmetyka, tylko hurtem i szeroko. To co było niemożliwe nagle staje się możliwe. Podniesienie maksymalnej kwoty kredytu dla wybranych grup ryzyka, odblokowanie branż podwyższonego ryzyka (np. transport, branża budowlana), zwiększenie z 8 do 12 liczby aktualnie spłacanych przez klienta produktów kredytowych, konsolidacja limitów na kartach kredytowych i w ROR już nie obciąża zdolności kredytowej, dla kredytów do 15.000 PLN możliwość dostarczenia historii rachunku bankowego zamiast dokumentów dochodowych, zliberalizowanie podejścia do klientów uzyskujących dochód z tytułu umowy o dzieło oraz wprowadzenie możliwości łączenia źródeł dochodu w przypadku emerytów i rencistów. Jeszcze kilka miesięcy temu taka lista to byłby koncert życzeń, a teraz jest to rzeczywistość. Dla klientów to oczywiście dobra wiadomość, bo bank ma przy okazji bardzo przyzwoitą ofertę cenową. Szkoda tylko, że zmiany na lepsze zachodzą tam (jak się domyślam) w atmosferze desperackich prób ratowania wyniku. Mam może naiwną, ale jednak nadzieję, że wraz z początkiem stycznia dziś uchylone drzwi nie zamkną się z hukiem i na kolejne rozsądne decyzje polityki kredytowej nie trzeba będzie czekać kolejnych 11 miesięcy.

środa, 3 grudnia 2014

Coś dla tych, którzy lubią bankowe starocie


Dziś trochę nietypowo i nie wiem czy w ogóle potrzebnie. Ale może okaże się, że ten wpis podsunie komuś pomysł na oryginalny prezent świąteczny lub dotrze do ludzi czujących sentyment do tego wszystkiego co działo się w przeszłości na rynku finansowym w Polsce. Otóż przeglądając kartony zawierające stare dokumenty i przedmioty zgromadzone w trakcie wielu lat życia zawodowego natknąłem się na nigdy nieużywany i wyglądający jak nowy kubek Citibanku z 1998 roku. Był to gadżet wspierający sprzedaż i promocję pierwszej na polskim rynku karty kredytowej, której premiera miała miejsce we wrześniu 1997 roku. Brzmi to archaicznie w czasach, w których nosimy w portfelach po kilka kart płatniczych i wszystkim wydaje się, że tak było zawsze, ale bawiąc się w nauczyciela historii chciałbym wszystkim uświadomić, że pierwsza na naszym rynku karta kredytowa pojawiła się w sprzedaży właśnie w 1997 roku. Na kubku jest widoczne jeszcze stare logo banku, z którym Citi weszło do Polski. Wtedy jeszcze nie było czerwonego parasola, było za to popularne hasło: „The Citi never sleeps” (bank zrezygnował z niego w 2008 roku - potem powrócił, ale już nie w Polsce). Zdjęcia kubka zamieszczam poniżej.


 
Tak na próbę wrzuciłem kubek na Allegro. Jeżeli ktoś z Was chciałby go mieć na własność to zapraszam do licytacji. Potrwa ona do 9 grudnia. Cena wywoławcza to 10 PLN. Link do aukcji jest dostępny klikając tutaj.

Jestem ciekawy czy to tylko ja mam skrzywienie i czuję sentyment do takich przedmiotów, czy też może są jeszcze inni ludzie, którzy w czasach natłoku wszelkiego rodzaju mniej lub bardziej oryginalnych gadżetów obudzą w sobie chęć posiadania takiego starego przedmiotu.
 
 
www.fincredo.pl

 

poniedziałek, 1 grudnia 2014

Krajobraz po referenum w Szwajcarii, czyli jak taniej kupować franki


Od kilku tygodni media pompowały balonik pod tytułem referendum w Szwajcarii i ewentualnie zagrożenia związane ze wzrostem kursu franka. Polscy kredytobiorcy posiadający zadłużenie w szwajcarskiej walucie zawsze z szybciej bijącym sercem przeczytają taką informacje w Internecie lub też kupią gazetę, dlatego wiadomości medialnych na ten temat było wiele. Oczywiście na końcu okazało się, że z dużej chmury spadł mały deszcz i kurs franka jest na takim poziomie, na jakim był przed referendum. Ale atmosferę grozy trzeba było tworzyć. Całe to zamieszanie sprowokowało mnie do napisania tekstu dotyczącego wymiany walut i oszczędności, które można z tego tytułu uzyskać. Podam kilka przykładów ile pieniędzy można zaoszczędzić korzystając z kantorów internetowych w porównaniu z wymianą waluty w banku, w którym spłaca się swój kredyt. Oczywiście nie ma w tym nic odkrywczego, bo dużo ludzi już z tej możliwości korzysta od dawna. Było też mnóstwo publikacji na ten temat, ale ponieważ jest wciąż wiele osób, które jeszcze nie są przekonane do tego pomysłu, uznałem, że warto spróbować nakłonić je do zmiany podejścia pokazując konkretne korzyści.

Jeżeli wciąż wymieniacie waluty w swoich bankach to naprawdę najwyższy czas to zmienić. Banki w tym roku i tak zarobią pewnie ponad 15 miliardów złotych, więc nie ma sensu nakręcać im tego wyniku jeszcze bardziej. Na wdzięczność z ich strony w każdym razie na pewno nie ma co liczyć. Od kiedy trochę już zapomniany Waldemar Pawlak, wywalczył możliwość spłaty kredytów w walutach, w których się je zaciągnęło, każdy z nas ma możliwość zakupu waluty we własnym zakresie i dostarczenia jej do banku przed terminem spłaty kolejnych rat. Żeby nie biegać z gotówką po mieście, najwygodniej jest dokonać wymiany w Internecie za pośrednictwem jednego z wielu kantorów internetowych. Na potrzeby tego przykładu posłużę się stawkami oferowanymi przez Walutomat, które zestawię z aktualnymi kursami pięciu banków, które w swoich portfelach mają kredyty walutowe w CHF. Kantorów internetowych jest bardzo dużo, ten podany w przykładzie ma już jakąś rozpoznawalność, ale jego ceny wcale nie należą do najbardziej korzystnych i plasują się pewnie na środkowych miejscach rankingów.

Kurs sprzedaży na dziś (01.12.2014) proponowany przez Walutomat wynosi 3,4780 PLN za 1 CHF.

A jak wyglądają kursy sprzedaży CHF w wybranych bankach? Oto dane:

PKO BP – 3,5760

Bank Millennium – 3,6476

mBank – 3,5796

Deutsche Bank – 3,6270

Getin Bank – 3,6823

Różnice między bankiem a kantorem internetowym jak widać wynoszą nawet ponad 20 groszy na jednym franku. A to oznacza, że przy racie kredytowej w wysokości 500 CHF co miesiąc można oszczędzić nawet 100 PLN. W powyższym przykładzie miesięcznie najwięcej pozwoli oszczędzić Getin – dokładnie 102,15 PLN. Oznacza to także, że wszyscy decydujący się na wymianę waluty w tym banku są zdrowo krojeni… Rocznie oddają bankowi w prezencie kwotę ponad 1200 PLN. Ale nawet w PKO BP, czyli banku, który w powyższym przykładzie ma najniższy kurs CHF, roczna oszczędność może wynieść blisko 600 PLN. Dlatego bez wątpienia warto się pochylić nad swoim podejściem do wymiany walut i przeanalizować możliwość przejścia na ścieżkę internetową, tym bardziej, że proces wymiany walut w kantorze internetowym jest banalnie prosty. Otwarcie rachunku w takim kantorze trwa dosłownie chwilę, a sama wymiana walut również zamyka się w kilku minutach łącznie z zapisaniem przelewu na docelowym koncie w CHF w banku, w którym posiadamy kredyt. Przed otwarciem rachunku warto sprawdzić w jakich bankach dany kantor ma swoje konta – jest to ważne, bo od tego zależy szybkość księgowania przelewów. Jeżeli chwali się kontem w banku, w którym również posiadacie swoje konto, to można rozpocząć z nim współpracę. Mechanizm wymiany jest taki, że logując się do swojego rachunku w kantorze internetowych wpisujecie kwotę transakcji jaką chcecie przeprowadzić z wykorzystaniem numerów swoich kont bankowych, które wprowadziliście tworząc na początku swój profil. Następnie otrzymujecie informację zwrotną ze szczegółami przelewu jaki musicie wykonać. Logujecie się na swoje konto w banku, robicie przelew zgodnie z instrukcją, a potem już tylko czekacie aż otrzymacie przelew zwrotny we frankach. Szanujący klientów kantor dodatkowo będzie po każdej czynności przesyłał maila lub sms’a potwierdzającego wykonanie kolejnych kroków.  

Kantory internetowe to nie są już małe firemki, które eksperymentują. Dziś to coraz większe i bardzo szybko rozwijające się firmy, których siła rynkowa i marketingowa jest już naprawdę widoczna. Jedna z takich firm chcąc wzmocnić swój wizerunek i rozpoznawalność dołączyła nawet do grona sponsorów polskiej reprezentacji w piłce nożnej, a ta konkretna forma reklamy do najtańszych nie należy. Dziś dla niektórych kantory internetowe jeszcze stanowią zagadkę i nie budzą zaufania, ale jestem przekonany, że w krótkim czasie staną się czymś tak powszechnym jak zakupy na Allegro lub porównywarki cen.

www.fincredo.pl

wtorek, 25 listopada 2014

Jak pożyczać pieniądze na Święta


Od kilku dni nabiera tempa świąteczna gorączka, w tym również ta dotycząca finansowania wydatków związanych ze Świętami. Na naszym blogu dotykaliśmy już o tym, ale poprzez ten wpis chciałbym bardziej szczegółowo przeanalizować temat, udzielając przy okazji kilku rad.

Jak się zadłużać na Święta? Najlepiej wcale. Bo pamiętajmy, że Święta to tylko trzy dni, że większość prezentów i tak okaże się chybiona, że podobnie jak w poprzednich latach połowa zakupionego jedzenia zostanie, że tuż po Świętach uświadomimy sobie fakt jak to ponownie zostaliśmy ofiarą machiny marketingowej, która w sprytny sposób wepchnęła nas w szał zakupów. No ale jak ktoś nie chce o tym pamiętać i chce zaszaleć, a nie zarabia przy tym odpowiednio dużych pieniędzy, to powinien swoje decyzje kredytowe mądrze zaplanować. Pożyczając pieniądze na Święta korzysta się raczej z prostych produktów. Ale widząc ogrom propozycji dostępnych na każdym kroku można się w tym wszystkim pogubić i wybrać niewłaściwe rozwiązanie. Tym bardziej, że jak to zwykle bywa, te najdroższe rozwiązania najbardziej rzucają się w oczy i to właśnie nimi najbardziej banki i firmy pożyczkowe kuszą klientów. Swoje pomysły i propozycje podzieliłem na kilka części. Poniżej opisuję je w punktach.

1.       Kredyty gotówkowe

To od lat najbardziej popularna forma pożyczania pieniędzy, z której klienci korzystają udając się do banku. W tym roku zapewne będzie podobnie. To co ja obserwuję to bardzo duża rozpiętość cenowa. Niektóre banki przesadziły z poziomem oprocentowania i kosztów dodatkowych licząc zapewne na to, że klienci nie mają czasu na wnikliwą analizę rynku. Czym się zatem należy kierować przy wyborze kredytu? Podstawowa zasada – nigdy nie korzystajcie z kredytu, którego reklamę zobaczyliście w telewizji. To zawsze będą najdroższe kredyty. Ktoś w końcu musi zapłacić za czas antenowy i gażę aktora, który w tej reklamie zagrał. Tylko dlaczego to macie być Wy? Pamiętać należy też o tym, że już za kilka miesięcy wejdą w życie nowe zasady sprzedaży ubezpieczeń do kredytów, czyli banki mają ostatnią szansę żeby zarobić na ich sprzedaży. I robią to bezwzględnie. Za wszelką cenę. A pamiętajmy, że są to najczęściej najgorsze ubezpieczenia jakie tylko można sobie wyobrazić. Decydowanie się na ich zakup jest wyrzuceniem pieniędzy w błoto. Dlatego zdecydowanie odradzam korzystanie z takich „dodatków”. Jak ktoś już bardzo chce ubezpieczać te kilka tysięcy złotych, które pożycza na Święta, niech zrobi to poprzez firmę ubezpieczeniową, ale nigdy przez bank. Ostatnio słyszałem od doradcy pracującego w jednym z oddziałów dużego banku, że z każdego sprzedanego kredytu bez ubezpieczenia musi tłumaczyć się dyrektorowi regionalnemu, czyli szefowi swojego szefa. Taką mają presję sprzedażową. Chore… No dobrze, ale jak w takim razie wybrać właściwy kredyt? Jeżeli już pójdziecie do oddziału jakiegoś banku to zapytajcie o kredyt bez ubezpieczenia. Jeżeli taki tam znajdziecie to zapytajcie o oprocentowanie nominalne i prowizję. Jeżeli to pierwsze będzie niższe niż 10% a to drugie nie wyższe niż 5% to możecie składać wniosek. O RRSO też trzeba zapytać, ale ta wartość będzie różna w zależności od długości umowy. A jak już jesteśmy przy długości umowy to sugeruję żeby nie zadłużać się na dłużej niż 12 miesięcy. Bo trzeba pamiętać, ze za rok też będą Święta i trochę głupio można się poczuć spłacając w grudniu 2015 roku prezenty, które kupiło się najbliższym rok wcześniej… A jeżeli nie macie czasu na chodzenie po bankach i sprawdzanie ofert to zapraszam do kliknięcia tutaj i wypełnienia formularza. Znajdowanie odpowiednich ofert kredytów gotówkowych dla klientów to nasza praca. A że nie zależy nam na tym żeby każdy klient był zadowolony, to nie zaproponujemy kredytu z ubezpieczeniem. I nie będziemy musieli się przed nikim z tego tłumaczyć.

2.       Karty kredytowe

Karta to bardzo wygodny i atrakcyjny kosztowo instrument płatniczy. Oczywiście dla ludzi odpowiedzialnych. Ale jeżeli ktoś sobie nie ufa i czuje, że za bardzo może popłynąć z rozrzutnością to jest sposób i na to. Wystarczy zawnioskować o taki limit, który na pewno będzie realny do spłaty. A dlaczego karta przed Świętami może okazać się najlepszym rozwiązaniem? Bo po ostatnich obniżkach stóp procentowych maksymalne oprocentowanie nie może przekroczyć 12%. Czyli jest podobne do tego, które występuje w wielu ofertach kredytów gotówkowych. Jeżeli dodamy do tego jeszcze fakt, że nikt nie naliczy nam prowizji przygotowawczej w wysokości kilku procent ani nie dołoży drogiego ubezpieczenia, to robi się naprawdę sympatycznie. Oczywiście pojawi się opłata roczna za wydanie karty, ale nie przekroczy ona najczęściej 100 PLN, a czasem nawet w ramach promocji w pierwszym roku może zostać zniesiona. Kolejne zalety na karcie to okres wolny od odsetek, który w większości banków wynosi powyżej 50 dni, atrakcyjne programy rabatowe oferowane przez coraz więcej banków oraz możliwość korzystania z takiego poziomu zadłużenia jakie jest nam aktualnie potrzebne. Poprzez kartę można także zbudować sobie historię kredytową w BIK, co może się okazać szczególnie istotne dla tych wszystkich osób, które nie korzystały dotychczas z produktów kredytowych a zamierzają w niedalekiej przyszłości starać się o kredyt hipoteczny. Banki od pewnego czasu przestały aktywnie sprzedawać karty. Czy ktoś widział w ostatnich miesiącach reklamę karty kredytowej? Nie. Bo skoro nie zarabiają już tyle co kiedyś na odsetkach i na prowizjach od sklepów to i determinacja w dążeniu do pozyskiwania nowych klientów znacząco spadła. Minusem karty może być proces jej przyznawania. Bo oprócz standardowych czynności związanych z rozpatrzeniem wniosku i analizą dokumentów, bank musi jeszcze kartę wyprodukować i nam ją przesłać, a my następnie musimy ją jeszcze aktywować. Całość może potrwać kilka dni dłużej niż zakładamy, dlatego jeżeli ktoś chce korzystać z karty jeszcze przed Świętami to jest ostatni moment żeby zacząć się nią interesować. Ze swojej strony mogę polecić kilka kart, ale równie dobrze możecie zapytać o kartę w bankach, w których macie konta osobiste. Dużych różnic pewnie pomiędzy ofertami raczej nie będzie. Poniżej kilka propozycji wraz z linkami do formularzy bankowych (wystarczy kliknąć na nazwę banku).

Citibank – rozbudowany program rabatowy, 54 dni bez odsetek

Raiffeisen Polbank – zapewnia bezpłatne członkostwo w WIZZ Discount Club

mBank – 54 dni bez odsetek

Deutsche Bank – 56 dni bez odsetek

Millennium - 56 dni bez odsetek

Credit Agricole - 54 dni bez odsetek

T-Mobile Usługi Bankowe – darmowe wydanie karty, 58 dni bez odsetek
 

3.       Szybkie pożyczki

Nikomu nie życzę żeby musiał z nich korzystać. Tego typu produkty to choroba rynku finansowego i mam nadzieję, że szybko zasady ich sprzedaży zostaną potraktowane odpowiednimi regulacjami. Szczęściem w nieszczęściu jest to, że wśród firm oferujących szybkie pożyczki jest coraz większa konkurencja, a to oznacza, że muszą one szukać coraz droższych sposobów na pozyskanie klientów. Najpopularniejszą formą jest dawanie pierwszej pożyczki za darmo. Klient spłaca dokładnie tyle ile zapłacił. Oczywiście dotyczy to tylko sytuacji, w której pierwszy raz staramy się o pożyczkę w danej firmie, ale ponieważ taką możliwość daje już wiele firm, to można sobie przeskakiwać co miesiąc z firmy do firmy i nie ponosić dodatkowych kosztów. I to jest właściwie jedyna forma szybkiej pożyczki, której ewentualne rozważenie bym proponował. Niektórzy z Was pensję grudniową dostaną dopiero po Świętach, ktoś może czeka na jakąś premię, ktoś na jeszcze inne świadczenia. Jeżeli taki przelew na konto jest pewny, ale potrzebujecie tych pieniędzy już dziś, to darmowa chwilówka może być sensownym rozwiązaniem. Ale jeżeli ktoś zdecyduje się na taki krok to musi być bardzo ostrożny. Dlatego bardzo, ale to bardzo dokładnie trzeba przeczytać umowę. Należy także dokładnie pilnować terminu spłaty, bo każde najmniejsze opóźnienie będzie skutkować wysokimi kosztami. Dla własnego spokoju warto taką pożyczkę spłacić nawet kilka dni przed wymaganym terminem. Pamiętajcie także, że biznes dla firmy pożyczkowej zaczyna się dopiero wtedy, kiedy drugi raz skorzystacie z ich pożyczki. Dlatego skoro na początku stanowicie dla nich tylko koszt to zrobią wszystko żeby namówić Was na kolejny raz. Warto zatem poćwiczyć silną wolę, asertywność a po spłacie pożyczki wycofać wszelkie zgody na przetwarzanie danych osobowych. Szybkie pożyczki to krótka droga do problemów i do wejścia w spiralę zadłużenia, ale dla ludzi rozsądnych przejściowo mogą się one okazać korzystnym rozwiązaniem. Żeby ułatwić Wam dostęp do ofert darmowych pożyczek zamieszczam poniżej kilka bezpośrednich linków do wniosków (tu także wystarczy kliknąć w nazwę firmy).

NetCredit - 1500 PLN do 30 dni

Vivus - 1400 PLN do 30 dni

Filarum - 1000 PLN do 30 dni

Via SMS - 500 PLN do 30 dni

SohoCredit - 500 PLN do 30 dni
 
4.       Pożyczki firmowe/socjalne

W wielu firmach, szczególnie tych dużych, występują różnego rodzaju fundusze pożyczkowe. Wystarczy zgłosić się do swojego pracodawcy z prośbą o wypłatę takiej pożyczki i może się okazać, że będzie to najlepsze rozwiązanie. Tanie, szybkie i wygodne, bo całość załatwi się w miejscu pracy i nie trzeba będzie pamiętać o spłacie rat, bo będą one potrącane co miesiąc z każdej kolejnej pensji. Dlatego zamiast szukać rozwiązań, które opisałem w trzech powyższych punktach warto na początek sprawdzić jak to wygląda w Waszych firmach, bo często wielu z nas żyje bez świadomości, że takie rozwiązania proponuje pracodawca.
 
Mam nadzieję, że powyższy wpis pomoże chociaż kilku osobom w wyborze właściwych rozwiązań. Życzę wszystkim, żeby po Świętach zaskoczenie było tylko w momencie, kiedy na wyświetlaczu Waszej domowej wagi pojawi się napis „Proszę wchodzić pojedynczo” chwilę po tym jak na niej staniecie, a nie wtedy kiedy sprawdzicie stan swojego konta…




www.fincredo.pl

 

piątek, 21 listopada 2014

Świąteczne Polaków potrzeby, czyli: kredyt gotówkowy kontra karta kredytowa


Praktycznie od Wszystkich Świętych zaczyna się w naszym kraju okres bożonarodzeniowego pędu handlowego do wszystkiego. Z każdej strony atakują nas kolędy, Mikołaje, renifery, karpie i wszystko co związane z tym wyjątkowym, jednak tylko trzydniowym okresem w roku. Branża finansowa nie ustaje w wysiłkach i w naszym szale zakupowo-gastronomicznym upatruje od wielu lat okazji na zaproponowanie dodatkowych środków na realizacje naszych często wygórowanych i niczym nieuzasadnionych potrzeb. Banki dołączają do wesołej gromadki i oferują szybką pożyczkę by pod naszym drzewkiem i na naszym stole zapanowała wręcz bizantyjska rozpusta.
Jeśli już zdecydujemy się zadłużyć na Święta to musimy zadać sobie pytanie: ile nas to będzie kosztowało? Bo po sylwestrowym kacu przyjdzie również ten finansowy i od stycznia będą na nas czekały raty do spłaty. Ostatnio najbardziej promowana medialnie pożyczka PKO BP ma rzeczywiste roczne oprocentowanie ponad 26% , „kredyt dla każdego” w Eurobanku ponad 28% a chwilówka w SMART banku 20% w skali miesiąca!!! Pomimo ostatnich cięć stóp procentowych i obniżki stopy lombardowej do 3% banki nie ustępują i dokładając nam prowizje, opłaty administracyjne i ubezpieczenia chcą wyjść na swoje. Zgodnie z obowiązującymi przepisami nominalne oprocentowanie kredytu nie może być wyższe niż czterokrotność ww. stopy lombardowej czyli maksymalnie 12%. Jednak dzięki zabiegom marketingowym i dokładaniu dodatkowych opłat efektywne oprocentowanie (RRSO-rzeczywista roczna stopa oprocentowania) dotyka poziomów wręcz ko(s)micznych. Jest jednak produkt, który wbrew obiegowej opinii może okazać się dużo tańszy-karta kredytowa. Dla nowych klientów banki oferują plastik bez opłaty w pierwszym roku. Dodatkowo można w większości przypadków zrezygnować z pakietów ubezpieczeń i innych płatnych funkcji (powiadomienia sms, papierowe wyciągi). Okresy bezodsetkowe oscylują w okolicach 54-56 dni i to jest standard od lat, ale maksymalne oprocentowanie za wypłaty gotówki nie może być większe niż wspomniane 12%. Dodatkowo możemy zbierać punkty w rozmaitych programach partnerskich dających nam dostęp do zniżek, promocji i nagród a najważniejsze przed świętami okażą się rabaty sięgające 20 czy 30%. Dzięki temu karta kredytowa, niegdyś uznawana za najdroższy produkt kredytowy, stała się jednym z najtańszych. Warto więc zastanowić się nad jej  wyborem i nie myśleć szablonowo o produktach, które znaliśmy do tej pory i nie traktować kart  jako zła koniecznego a sprytnego narzędzia do zarządzania domowym budżetem.



czwartek, 13 listopada 2014

Kilka słów o napadach na banki


Dziś tekst dla tych, którzy lubią się pośmiać. Historia, która jest prawdziwa i która wydarzyła się kilka lat temu. Przypomniał mi o niej wczorajszy napad na jeden z warszawskich oddziałów bankowych, o którym informowały media. Na szczęście nikomu nic się nie stało, bo i stać się raczej nie mogło. Piszę tak, ponieważ dziś na oddziały banków napadają tylko idioci lub desperaci, którzy nie posiadają cech bezwzględnych bandytów. Od dawna już banki nie trzymają w swoich oddziałach dużych kwot w gotówce, a nawet jeżeli tak robią, to jest ona zabezpieczona w specjalnych urządzeniach, do których żaden z pracowników nie ma bezpośredniego, a już na pewno szybkiego, dostępu. Jeżeli dodamy jeszcze do tego wszelkiego rodzaju miejskie monitoringi i setki prywatnych kamer, to szansa na szybkie odnalezienie sprawcy napadu jest duża. Dlatego napadów jest coraz mniej. Kiedyś tak nie było i napady zdarzały się znacznie częściej. Czasem bywały one groźne i zostawiały trwały ślad w psychice pracowników banków, ale czasem bywały też śmieszne. I właśnie jedno z takich zabawnych zdarzeń chciałbym tu opisać.

Banki nie lubią się chwalić jak często dochodziło w ich oddziałach do napadów, często trzymają to w tajemnicy i informacje na temat napadów w dużej liczbie przypadków nie są upubliczniane. Dbanie o swój wizerunek i nie wywoływanie paniki wśród klientów ponad wszystko. W tym przypadku było podobnie, nikt się tym na zewnątrz nie pochwalił. Dlatego żeby nie narażać się na reakcję banku, o którym napiszę, nie podam jego nazwy ani miejscowości, w której owe zdarzenie miało miejsce. Napiszę tylko, że chodzi o jeden z większych banków, który swego czasu mocno postawił na rozwój swojej sieci placówek.

Patrząc na polskie ulice i widoczne na nich witryny lokali usługowych przeważają dwa obrazy – banki i apteki. W tym wypadku było podobnie. Oddział banku sąsiadował przez ścianę z apteką. Pewnego dnia do biura bezpieczeństwa banku zgłosiła się policja. Poinformowała, że prowadzi śledztwo w sprawie napadu na aptekę i ma prośbę do banku o udostępnienie nagrań z kamer, które są zamontowane w oddziale. Apteka własnego monitoringu nie posiadała, ale jedna z kamer banku obejmowała swoim zasięgiem główne wejście do apteki i z dużym prawdopodobieństwem nagrała moment wejścia złodziei do środka. Bank oczywiście się zgodził i przystąpiono do odtworzenia nagrań. Przestępców rzeczywiście nagrano i byli doskonale widoczni na filmie, ale okazało się, że cała sytuacja wyglądała trochę inaczej niż myślała do tego momentu policja… Był środek dnia, dzień dość leniwy, przez kilka godzin od otwarcia do oddziału przyszło tylko kilku klientów. I nagle na nagraniu widać jak z impetem otwierają się drzwi oddziału i wbiega do środka dwóch gości w kominiarkach i z pistoletami w dłoniach. Stają na środku oddziału wyraźnie zaskoczeni. Konsternacja. Rozglądają się, zaczynają ze sobą nerwowo rozmawiać, coś krzyczą. Po kilku sekundach wybiegają z oddziału, otwierają drzwi znajdującej się po sąsiedzku apteki i wchodzą do środka. Tam jak już wcześniej ustalono, grożąc bronią pracownikom zażądali oddania całości utargu z kasy, a jak tylko dostali to czego chcieli, szybko uciekli z miejsca przestępstwa. Ale co tak naprawdę wydarzyło się w oddziale banku? Otóż w momencie napadu w środku nie było żadnego pracownika!!! To znaczy pewnie ktoś był, tego dnia do pracy przyszło ich nawet kilku, ale jak się później okazało jeden był na zapleczu, drugi wyszedł zapalić, jeszcze inny poszedł na lunch. A złodzieje mieli po prostu pecha… Oczywiście procedury banku nie dopuszczają sytuacji, że oddział jest pusty i cała ta historia zakończyła się zwolnieniem z pracy zespołu pracującego w tym konkretnym oddziale. Pytanie co lepsze – przeżyć napad czy stracić pracę za złamanie procedur? A swoją drogą bezcenne musiały być miny złodziei jak zorientowali się, że nie mają z kim rozmawiać o kasie… Pewnie wcześniej przygotowanie napadu zajęło im trochę czasu. Zakładam, że obserwowali oddział, planowali godzinę napadu i drogę ucieczki, zainwestowali w sprzęt i ubiór. Ale jak widać przygotowując się zadbali także o plan B i dlatego najbardziej poszkodowana na końcu okazała się apteka.

Takich historii jak ta opisana powyżej było oczywiście więcej. Sam znam jeszcze kilka, ale dziś już nie będę o nich pisał. Jeżeli ktoś zna podobną i chciałby się podzielić swoją wiedzą to zapraszam do wpisów  w komentarzu.  

środa, 12 listopada 2014

Kosmate myśli na Święta


Od kilku dni, największy polski bank zachęca nas do skredytowania się pożyczką, która będzie kosztowała nas mniej niż 1 PLN dziennie za każdy pożyczony tysiąc. Brzmi uczciwie i widać, że bank nie chce na nas zarabiać kroci bo ma dużo klientów, więc pewnie jest tańszy niż mniejsi gracze. W ostatnio opublikowanych wynikach kwartalnych bank podał, że jego zysk netto w trzecim kwartale wyniósł 873,4 mln PLN. Wychodzi na to, że dziennie zarabiał na czysto ok. 9,7 mln PLN. Kto zabroni zatem bogatemu pożyczyć pieniądze klientom taniej by ci zaspokoili swoje kosmate świąteczne myśli? Ja nie bronię. Pytanie tylko brzmi: czy aby na pewno jest tak tanio?
Na stronie internetowej banku ciężko odnaleźć jednoznaczną informację o RRSO proponowanej pożyczki bo wszędzie jesteśmy odsyłani do TOiP i regulaminów, ale wytrwali dadzą radę. Ja aż tak wytrwały nie jestem i w tym przypadku przydaje się funkcja stopklatki w TV, dzięki to której możemy prześledzić hojność oferty. I tak: oprocentowanie nominalne to jedyne 11,99%, czyli 0,01% niżej niż maksymalna czterokrotność stopy lombardowej, a RRSO to jedyne 26,22% - okazja świąteczna i chyba trzeba brać!!! Niestety nie dla psa kiełbasa, bo żeby skorzystać  z tej taniutkiej pożyczki musimy mieć w tym banku ROR, na który od sześciu miesięcy przelewaliśmy wynagrodzenie. W przeciwnym razie bramy raju dla realizacji naszych kosmatych myśli pozostaną zamknięte na głucho i wtedy w akcie desperacji będziemy musieli skorzystać z ofert konkurencji… A tam o zgrozo na przykład: kredyt na 7,99% bez ubezpieczenia, ROR, wpływów i innych extrasów. Marketingowcy w bankach zbyt mocno przywiązali się do słów jednego z polityków o tym, że „ciemny lud to kupi” i planując kampanie myślą, że im częściej będzie emisja tym bardziej ludzie w to uwierzą. Czasem to skuteczne, ale czasem trzeba uświadomić społeczeństwu absurd reklamowego bełkotu bo nieświadomi konsumenci polecą zaraz do oddziału i wezmą te 3 lub 5 tysięcy na warunkach cenowych powyżej, których prawdopodobnie są już tylko chwilówki.

www.fincredo.pl