Temat darmowych kont bankowych
był już poruszany mnóstwo razy w różnych miejscach, ale ponieważ nadal wiele
osób świadomie ponosi wysokie koszty korzystania ze swoich rachunków, postanowiłem
pokazać na przykładzie banku ING, jak mieć całkiem dobre konto i nie płacić za
nawet złotówki.
Banki nie chcą się z nami dzielić swoimi zyskami, co widać najlepiej analizując
aktualne tabele oprocentowania depozytów i kont oszczędnościowych, dlatego
uważam, że każdy klient powinien podjąć wyzwanie rzucone przez banki i zrobić
wszystko żeby jego bank również nie dostawał od niego pieniędzy. Będzie
sprawiedliwie, symetrycznie i zgodnie z zasadami fair play. Idąc do banku i
informując doradcę w oddziale o chęci otwarcia konta, z dużym
prawdopodobieństwem otrzymamy od niego propozycję takiego rachunku, który na
pewno uderzy nas po kieszeni. Będzie tak, bo takie rachunki zaliczają się do
realizacji planu sprzedaży doradcy, bo sprzedaż takich rachunków wymuszają na
nim jego przełożeni – zarządzanie sprzedażą w wielu bankach nadal nacechowane
jest mobbingiem i absurdalną wysokością planów sprzedaży, więc taka postawa
pracowników oddziałów nie powinna dziwić. Nie wiem jak to wygląda w ING, być
może tam jest normalnie. Zakładam jednak, że wchodząc do oddziału, na początek
usłyszymy propozycję „Konta Komfort”, czyli takiego, za które co miesiąc trzeba
będzie zapłacić 12 złotych. O tym koszcie usłyszymy na końcu i pewnie dopiero
jak się o to sami dopytamy, bo wcześniej usłyszymy o darmowych bankomatach,
przelewach, wpłatach i wypłatach, itd. Oczywiście nie ma w tym nic złego, każdy
klient na końcu sam podejmuje decyzję czy chce z czegoś skorzystać czy nie i
nie jest istotne czy jest właśnie w sklepie rtv, salonie samochodowym czy w
banku. Od zawsze jest tak, że sprzedawca w pierwszej kolejności zadba o interes
firmy, którą reprezentuje, a dopiero później o interes klienta, operując przy
tym słowami, które oczywiście będą dawały złudzenie odwrócenia tej zależności.
Dlatego idąc do ING należy poinformować pracownika oddziału o chęci otwarcia
konta „Direct” wraz z kontem oszczędnościowym. Oba te rachunki nie mają opłat
za ich prowadzenie. Otwierając oba unikamy konieczności ponoszenia opłaty za
wpłatę pieniędzy na konto direct w wysokości 9 złotych (opłata dotyczy również
wypłat w oddziale), ponieważ dokonując wpłaty na konto oszczędnościowe żadnej
opłaty już nie ma. Środki pomiędzy rachunkiem oszczędnościowym a kontem direct
można następnie przelać w ciągu kilku sekund przez Internet lub korzystając z
aplikacji mobilnej w telefonie. Mając już pieniądze na rachunku direct można
zrobić przelew, który jest zawsze bezpłatny. Można również wypłacić je w
bankomatach – bezpłatnie w bankomatach ING lub Planet Cash (z tego co ustaliłem
również w bankomatach banku BGŻ BNP Paribas - czy jak tam ten bank się teraz
nazywa - ponieważ ich obsługuje właśnie Planet Cash). Można wreszcie płacić
kartą w sklepach i jeżeli suma transakcji w miesiącu przekroczy 300 złotych, to
karta również będzie bez żadnych opłat. 300 złotych to nie jest dużo, ale jak
ktoś nie chce mieć nad sobą tego warunku i uniknąć ryzyka poniesienia
miesięcznej opłaty za kartę w wysokości 7 złotych, to może z karty zrezygnować,
a płatności w sklepach i wypłaty z bankomatów realizować za pomocą Blik’a,
który jest bezpłatny. Do tego wszystkiego należy jeszcze dodać, że bankowość
internetowa ING oraz ich aplikacja mobilna są proste w obsłudze, a także mają
nowoczesny i przyjazny wygląd.
Podsumowując – opisałem powyżej
jak można posiadać w pełni funkcjonalne konto i nie dać zarobić bankowi ani
złotówki. Oczywiście mam tu na myśli zarobek bezpośredni, w postaci kosztów
związanych z prowadzeniem konta, bo w sposób pośredni bank i tak swoje zarobi.
W podobny sposób można wyzerować koszty (lub chociaż znacznie je zredukować)
także w innych bankach, trzeba tylko zagłębić się trochę w oferty, tabele opłat
i prowizji lub poczytać opinie na forach i blogach o tematyce finansowej. To
nie jest duży wysiłek, a zaoszczędzone w taki sposób pieniądze w skali roku
mogą się zamienić w całkiem sporą kwotę.