W
tym roku mamy do czynienia ze zjawiskiem, którego do tej pory w polskiej
bankowości jeszcze nie było. Mam na myśli przejmowanie przez skarb państwa lub
powiązane z nim spółki, dużych banków. Na pierwszy ogień poszły Pekao SA i
Alior. Zakładam, że wielu pracowników tych banków żyje obecnie w stanie stale
rosnącej niepewności. Zastanawiają się co ich czeka. Tak się składa, że mam
trochę informacji na temat tego jak podobna zmiana warty wyglądała w innej,
całkiem dużej instytucji finansowej i poniżej napiszę kilka swoich przemyśleń.
To
czego możecie być pewni to duże zmiany. W obu bankach jest wiele atrakcyjnych
stanowisk, dlatego jest też wielu chętnych, podobnych do osławionej ostatnio
pani Sadurskiej, którzy już przebierają nóżkami i wyobrażają sobie jak to za
chwilę zostaną tłustymi kotami. Jeżeli któregoś dnia zobaczycie na korytarzach
swoich biur śmiesznych, starszych panów z wąsami i w koszulach z krótkimi
rękawami, to będzie to znak, że proces zmian należy uznać za rozpoczęty. Bardzo
szybko zaczną znikać też wasi dotychczasowi szefowie. Cięcie będzie do poziomu
dyrektorów departamentów. Osoby na niższych stanowiskach mogą w większości spać
spokojnie. Kilku członków zarządu i dyrektorów kluczowych departamentów też
jeszcze przez jakiś czas zachowa swoje posady – musi przecież być ktoś, kto wie
jak zalogować się do systemów i dbać na co dziś o kluczowe obszary
funkcjonowania banku. Spodziewajcie się także kilku „testów na lojalność”. Jak
któregoś dnia dostaniecie maila, że nowy zarząd banku organizuje wyjazd do
Lichenia żeby pomodlić się w intencji prawidłowego funkcjonowania banku i
zdrowia jego pracowników, to będzie to właśnie taki test. Wy będziecie mieli z
tego bekę, ale ta beka może się szybko obrócić przeciwko wam. Wśród osób
pracujących na wyższych stanowiskach znajdą się na pewno tacy, którzy będą
chcieli przypodobać się nowej władzy. Znam taki przykład i raczej nie polecam
tej drogi. Gość chcąc ratować stanowisko zapisał się do PiS-u, chodził na
jakieś spotkania partyjne, miesięcznice, oczywiście grzecznie pojechał do
Lichenia, a na końcu i tak go wyrzucili, bo okazało się, że szwagier którejś z
wpływowych osób z kierownictwa partii, albo inny pociotek, bardziej zasługuje
na pensję tego zwolnionego i zupełnie nie miało znaczenia, że bankowość to dość
obca mu dziedzina.
Zauważyć
również trzeba, że zupełnie nie mają się o co martwić pracownicy oddziałów.
Ktoś przecież musi zarobić i zapracować na chwałę nowych panów. W Aliorze to
nawet pewnie będzie można odetchnąć z ulgą, bo presja na wynik i oczekiwania,
delikatnie mówiąc, do niskich tam nie należały... Kilka osób poważne urazy
psychiczne leczy do dziś. Będzie trochę lżej, ale pojawią się w zamian inne
problemy. Nowa władza będzie czuła się w obowiązku żeby trochę pozmieniać w
dotychczasowych zasadach. A że w większości o bankowości pojęcie będą mieli
mgliste, skończy się na tym, że oferowane przez bank produkty będą mocno
oderwane od rzeczywistości, polityka kredytowa nielogiczna, co w skrajnym
przypadku doprowadzi do spadku sprzedaży głównych produktów o jakieś 70-80%.
Ale na to będziecie już patrzeć z perspektywy pracy w innej firmie i zapewne
innej branży. Bo bank was nie zwolni, ale większość z was sama dojdzie do
wniosku, że dobra zmiana to przede wszystkim dobry czas na zmianę pracodawcy.