poniedziałek, 22 grudnia 2014

365 - 362 = Święta


Podobno pieniądze lubią ciszę. Jeśli wierzyć w te słowa to chyba właśnie rozpoczął się idealny tydzień żeby im tę ciszę zapewnić. Dlatego nie będziemy dziś pisać o kredytach, bankach i oszczędzaniu tylko po prostu złożymy Wam świąteczne życzenia.
Życzymy Zdrowych, Radosnych i Rodzinnych Świąt Bożego Narodzenia. Niech Mikołaj będzie chojny i wręczy Wam same trafione i wymarzone prezenty. Zapomnijcie o problemach i obowiązkach, które są obecne każdego dnia. I nie dajcie się zdominować największemu świątecznemu przeciwnikowi, czyli przejedzeniu, które to w przebiegły sposób wykorzystuje przez trzy dni naszą uśpioną czujność i pojawia się w świadomości dopiero 26 grudnia wieczorem.
 
Ponieważ jest to nasz ostatni wpis w tym roku chcielibyśmy także podziękować, że tu zaglądacie i czytacie nasze teksty i że z każdym kolejnym miesiącem jest Was coraz więcej. Mamy nadzieję, że w 2015 roku nasze wpisy również będą dla Was pomocne oraz dostarczą wartościowych informacji o rynku i produktach finansowych.

wtorek, 16 grudnia 2014

Skok na rozsądek, czyli tęsknota za rozumem


Każdego roku na przełomie listopada i grudnia powraca temat skoków. Narciarskich. Wtedy właśnie rozpoczyna się sezon zimowy w tej dyscyplinie sportu. W tym roku również się rozpoczął, ale ponieważ Kamil Stoch leczy kontuzję i nie bierze jeszcze udziału w zawodach, a Adam Małysz już od kilku lat nie skacze, media nie poświęcają wynikom kolejnych konkursów zbyt wiele czasu. Ale okazuje się, że siła przyzwyczajeń to potęga i o skokach zrobiło się jednak głośno. Tylko ze spotem nie mają one nic wspólnego... Choć na pewno wynik w konkurencji wyciągnięcia kasy z Bankowego Funduszu Gwarancyjnego robi wrażenie. Chodzi oczywiście o SKOK-i pisane dużymi literami, czyli Spółdzielcze Kasy Oszczędnościowo-Kredytowe. Ich reprezentantem, o którym zrobiło się równie głośno jak o Kamilu Stochu jest SKOK Wołomin. Z tą tylko różnicą, że Stoch potrafi w wielkim stylu wygrywać najważniejsze zawody, a SKOK Wołomin w bardzo kiepskim stylu zaliczył spektakularny upadek na ryj. To co działo się tam wewnątrz i jaka była skala nieprawidłowości zbada prokuratura. Mnie zszokowało coś innego. Zastanawiam się jakim cudem zostało tam zdeponowanych aż 2,5 miliarda złotych...? Przecież od lat słychać, że wcześniej czy później zrobi się z tego afera. A mimo to 80 tysięcy ludzi zaniosło tam swoje oszczędności. Czy Amber Gold nie było wystarczającą nauczką? I co z tego, że SKOK-i mają gwarancję BFG? Pieniądze do właścicieli oczywiście wrócą (no chyba, że przekroczyli gwarantowany limit), ale nie zmienia to faktu, że dostęp do nich tymczasowo stał się utrudniony. Ciekawe ilu klientów SKOK-u Wołomin chciało skorzystać ze swoich oszczędności tam zgromadzonych przed świętami i czy są teraz zupełnie spokojni w związku z zaistniałą sytuacją. Zastanawiam się z czego wynika fakt, że ludzie zanoszą w takie miejsca swoje pieniądze, często będące oszczędnościami całego życia. Mam nadzieję, że powodem nie jest wysoki odsetek idiotów w naszym społeczeństwie. Choć patrząc każdego dnia na otaczający mnie świat taka odpowiedź niestety wydaje się najbardziej prawdopodobna... Mogłaby kiedyś któraś z firm prowadzących badania rynkowe zdefiniować kryteria profilu "idiota" i zmierzyć jak wielu jest ich wśród Polaków. Wyniki byłyby na pewno bardzo interesujące.

Dziwnych zachowań i to wśród ludzi wydawałoby się na poziomie jest wiele, więc w niższych warstwach społecznych pewnie tym bardziej należy się ich spodziewać. Jak widzę byłego ministra sprawiedliwości (dziś to już bardziej parodysta niż minister), który biega od jednej telewizji do drugiej i rozmawiając z dziennikarzem stawia obok siebie dużą tabliczkę z adresem jakiejś strony internetowej, to sam już nie wiem czy śmiać się czy płakać. Ostatnio postawił ją obok siebie nawet jak był gościem Radia Zet… Ciekawe czy jak chodzi z dzieckiem na spacer lub tankuje samochód na stacji benzynowej to też ją ma przy sobie w widocznym miejscu. Ale nie będę się w to dalej zagłębiał, nie jestem lekarzem.

Wracając do SKOK-ów zastanawia mnie jeszcze jedna sprawa. Dlaczego część z nich wykorzystuje biało-czerwoną flagę jako element swojej info-grafiki? Nie jestem prawnikiem i nie wiem dokładnie jak tego typu kwestie są regulowanie przepisami, ale mnie osobiście to się nie podoba. Skoro SKOK może swobodnie posługiwać się barwami narodowymi to rozumiem, że równie dobrze może to zrobić pani prowadząca warzywniak lub pan jeżdżący taksówką. Z całym szacunkiem do tych i innych zawodów nie chciałbym żeby każda firma w Polsce wykorzystywała w taki sposób barwy narodowe, bo ich ranga spadnie do poziomu kodu pakowego na jogurcie. A SKOK- i to robią i nikomu to nie przeszkadza. Kiedyś w programie Kuby Wojewódzkiego na TVN-ie prowadzący zrobił dość głupi happening, podczas którego wbijał miniatury polskich flag w psie odchody… Zrobiła się z tego afera, potem sprawa sądowa, stacja dostała karę. Jak dla mnie wykorzystanie flagi przez Wojewódzkiego niczym nie różni się od tego co robią z nią SKOK-i. Jedno i drugie podłoże jest tak samo niefortunnie dobrane…

---------------------------------------------------
Jeżeli lubisz czytać to co piszemy to od teraz możesz otrzymywać na bieżąco informacje o publikacji nowych wpisów. Zapraszamy do polubienia i obserwowania naszych stron na Facebook'u oraz Twiterze.
 
 

środa, 10 grudnia 2014

Wyższa kultura windykacji, czyli jak można zostać potraktowanym przez bank


Obejrzałem dziś w Internecie reportaż, który wczoraj wyemitowała TVP2. Dotyczy on wyłudzenia kredytu gotówkowego na kwotę 150 tysięcy złotych w Alior Banku. Można w nim zobaczyć jak krótka jest droga od spokojnego życia do bardzo dużych kłopotów, jak bezradny i bezbronny może być zwykły obywatel naszego kraju w walce z korporacją i wreszcie jaka może być postawa banku wobec takiego człowieka. Materiał ten świetnie pokazuje twarz banku, której nie widać w kolorowych reklamach. Zachęcam do obejrzenia – link do reportażu znajdziecie tutaj (należy zacząć oglądać od 17 minuty i 48 sekundy, niestety są też długie reklamy). Ja z każdą kolejną sekundą oglądania robiłem coraz większe oczy. Choć już oczywiście słyszałem o podobnych przypadkach, to za każdym razem zastanawiam się czy w bankach, szczególnie w ich działach reklamacji i windykacji, pracują jeszcze ludzie czy już tylko bezduszne roboty pozbawione mózgów, uczuć i choćby minimalnej empatii. A już kwintesencją tego całego ponurego klimatu jest postawa i wypowiedź rzecznika prasowego Alior Banku, którego słowa można usłyszeć w reportażu. Po prostu brak słów… Wyższa kultura bankowości w ewidentnym zaniku.

Jeżeli do pokazanej w reportażu sytuacji dodamy jeszcze tempo pracy naszych sądów, to gdyby podobnym problemem dotknięta została osoba, która nie ma w sobie dużej determinacji i nie potrafi walczyć o swoje, można spodziewać się tragicznego zakończenia. A przecież teoretycznie taki problem może spotkać każdego z nas. W materiale pojawia się także drugi bank – BZ WBK. Tam na szczęście rozsądek i logiczne myślenie przeważyło. W przypadku Alior Banku też na końcu ktoś pomyślał i odpuścił klientowi, ale przecież nie każdy klient ma możliwość dochodzenia swoich racji z pomocą telewizji…

Cały problem i winę za popełnione przestępstwo rozstrzygnie kiedyś sąd i dziś nie wiem komu przyzna rację. Dziś widać tylko wycinek sprawy i nie znam jej wszystkich szczegółów, ale bez względu na to postawa Alior Banku kolejny raz utwierdziła mnie w przekonaniu, że dobrze zrobiłem nigdy nie zostając jego klientem.
---------------------------------------------------
Od wczoraj działają nasze profile na Facebooku i Twitterze - jeżeli lubisz czytać to co piszemy to od teraz możesz otrzymywać na bieżąco informacje o publikacji nowych wpisów. Zapraszamy do polubienia i obserwowania naszych stron. 

poniedziałek, 8 grudnia 2014

Jak koniec roku potrafi kruszyć bankowy beton


Grudzień to zawsze jest miesiąc, w którym wychodzi na jaw jak banki przepracowały rok i jaki zrobiły wynik w poszczególnych produktach. Oczywiście nie pokazują takich danych publicznie, ale są przypadki kiedy nie muszą tego robić a i tak wszystko widać. W ostatnich dniach rozbawił mnie Raiffeisen Polbank, który właśnie wprowadził zmiany w dostępności oferowanych przez siebie kredytów gotówkowych. Wygląda na to, że kilka osób musi tam siedzieć na bardzo gorących krzesłach, a koniec roku może dla nich oznaczać początek szukania nowych wyzwań zawodowych. Mamy w tym przypadku do czynienia z ewidentnym przespaniem roku co skutkuje rozpaczliwą próbą ratowania wyniku w ostatniej chwili. W poprzednich miesiącach próbowałem przekazać do tego banku kilku klientów zainteresowanych kredytem gotówkowym. Za każdym razem odpowiedź była szybka i zawsze taka sama – nie. A to zdolność kredytowa za słaba, a to nieobsługiwany profil klienta, a to złe źródło dochodów. Zawsze coś im się nie podobało. W innych bankach często udawało się tym klientom uzyskać kredyt, ale nie w Raiffeisenie. Aż tu nagle przyszedł grudzień i bank zakomunikował światu, że wprowadza zmiany. I żadna tam kosmetyka, tylko hurtem i szeroko. To co było niemożliwe nagle staje się możliwe. Podniesienie maksymalnej kwoty kredytu dla wybranych grup ryzyka, odblokowanie branż podwyższonego ryzyka (np. transport, branża budowlana), zwiększenie z 8 do 12 liczby aktualnie spłacanych przez klienta produktów kredytowych, konsolidacja limitów na kartach kredytowych i w ROR już nie obciąża zdolności kredytowej, dla kredytów do 15.000 PLN możliwość dostarczenia historii rachunku bankowego zamiast dokumentów dochodowych, zliberalizowanie podejścia do klientów uzyskujących dochód z tytułu umowy o dzieło oraz wprowadzenie możliwości łączenia źródeł dochodu w przypadku emerytów i rencistów. Jeszcze kilka miesięcy temu taka lista to byłby koncert życzeń, a teraz jest to rzeczywistość. Dla klientów to oczywiście dobra wiadomość, bo bank ma przy okazji bardzo przyzwoitą ofertę cenową. Szkoda tylko, że zmiany na lepsze zachodzą tam (jak się domyślam) w atmosferze desperackich prób ratowania wyniku. Mam może naiwną, ale jednak nadzieję, że wraz z początkiem stycznia dziś uchylone drzwi nie zamkną się z hukiem i na kolejne rozsądne decyzje polityki kredytowej nie trzeba będzie czekać kolejnych 11 miesięcy.

środa, 3 grudnia 2014

Coś dla tych, którzy lubią bankowe starocie


Dziś trochę nietypowo i nie wiem czy w ogóle potrzebnie. Ale może okaże się, że ten wpis podsunie komuś pomysł na oryginalny prezent świąteczny lub dotrze do ludzi czujących sentyment do tego wszystkiego co działo się w przeszłości na rynku finansowym w Polsce. Otóż przeglądając kartony zawierające stare dokumenty i przedmioty zgromadzone w trakcie wielu lat życia zawodowego natknąłem się na nigdy nieużywany i wyglądający jak nowy kubek Citibanku z 1998 roku. Był to gadżet wspierający sprzedaż i promocję pierwszej na polskim rynku karty kredytowej, której premiera miała miejsce we wrześniu 1997 roku. Brzmi to archaicznie w czasach, w których nosimy w portfelach po kilka kart płatniczych i wszystkim wydaje się, że tak było zawsze, ale bawiąc się w nauczyciela historii chciałbym wszystkim uświadomić, że pierwsza na naszym rynku karta kredytowa pojawiła się w sprzedaży właśnie w 1997 roku. Na kubku jest widoczne jeszcze stare logo banku, z którym Citi weszło do Polski. Wtedy jeszcze nie było czerwonego parasola, było za to popularne hasło: „The Citi never sleeps” (bank zrezygnował z niego w 2008 roku - potem powrócił, ale już nie w Polsce). Zdjęcia kubka zamieszczam poniżej.


 
Tak na próbę wrzuciłem kubek na Allegro. Jeżeli ktoś z Was chciałby go mieć na własność to zapraszam do licytacji. Potrwa ona do 9 grudnia. Cena wywoławcza to 10 PLN. Link do aukcji jest dostępny klikając tutaj.

Jestem ciekawy czy to tylko ja mam skrzywienie i czuję sentyment do takich przedmiotów, czy też może są jeszcze inni ludzie, którzy w czasach natłoku wszelkiego rodzaju mniej lub bardziej oryginalnych gadżetów obudzą w sobie chęć posiadania takiego starego przedmiotu.
 
 
www.fincredo.pl

 

poniedziałek, 1 grudnia 2014

Krajobraz po referenum w Szwajcarii, czyli jak taniej kupować franki


Od kilku tygodni media pompowały balonik pod tytułem referendum w Szwajcarii i ewentualnie zagrożenia związane ze wzrostem kursu franka. Polscy kredytobiorcy posiadający zadłużenie w szwajcarskiej walucie zawsze z szybciej bijącym sercem przeczytają taką informacje w Internecie lub też kupią gazetę, dlatego wiadomości medialnych na ten temat było wiele. Oczywiście na końcu okazało się, że z dużej chmury spadł mały deszcz i kurs franka jest na takim poziomie, na jakim był przed referendum. Ale atmosferę grozy trzeba było tworzyć. Całe to zamieszanie sprowokowało mnie do napisania tekstu dotyczącego wymiany walut i oszczędności, które można z tego tytułu uzyskać. Podam kilka przykładów ile pieniędzy można zaoszczędzić korzystając z kantorów internetowych w porównaniu z wymianą waluty w banku, w którym spłaca się swój kredyt. Oczywiście nie ma w tym nic odkrywczego, bo dużo ludzi już z tej możliwości korzysta od dawna. Było też mnóstwo publikacji na ten temat, ale ponieważ jest wciąż wiele osób, które jeszcze nie są przekonane do tego pomysłu, uznałem, że warto spróbować nakłonić je do zmiany podejścia pokazując konkretne korzyści.

Jeżeli wciąż wymieniacie waluty w swoich bankach to naprawdę najwyższy czas to zmienić. Banki w tym roku i tak zarobią pewnie ponad 15 miliardów złotych, więc nie ma sensu nakręcać im tego wyniku jeszcze bardziej. Na wdzięczność z ich strony w każdym razie na pewno nie ma co liczyć. Od kiedy trochę już zapomniany Waldemar Pawlak, wywalczył możliwość spłaty kredytów w walutach, w których się je zaciągnęło, każdy z nas ma możliwość zakupu waluty we własnym zakresie i dostarczenia jej do banku przed terminem spłaty kolejnych rat. Żeby nie biegać z gotówką po mieście, najwygodniej jest dokonać wymiany w Internecie za pośrednictwem jednego z wielu kantorów internetowych. Na potrzeby tego przykładu posłużę się stawkami oferowanymi przez Walutomat, które zestawię z aktualnymi kursami pięciu banków, które w swoich portfelach mają kredyty walutowe w CHF. Kantorów internetowych jest bardzo dużo, ten podany w przykładzie ma już jakąś rozpoznawalność, ale jego ceny wcale nie należą do najbardziej korzystnych i plasują się pewnie na środkowych miejscach rankingów.

Kurs sprzedaży na dziś (01.12.2014) proponowany przez Walutomat wynosi 3,4780 PLN za 1 CHF.

A jak wyglądają kursy sprzedaży CHF w wybranych bankach? Oto dane:

PKO BP – 3,5760

Bank Millennium – 3,6476

mBank – 3,5796

Deutsche Bank – 3,6270

Getin Bank – 3,6823

Różnice między bankiem a kantorem internetowym jak widać wynoszą nawet ponad 20 groszy na jednym franku. A to oznacza, że przy racie kredytowej w wysokości 500 CHF co miesiąc można oszczędzić nawet 100 PLN. W powyższym przykładzie miesięcznie najwięcej pozwoli oszczędzić Getin – dokładnie 102,15 PLN. Oznacza to także, że wszyscy decydujący się na wymianę waluty w tym banku są zdrowo krojeni… Rocznie oddają bankowi w prezencie kwotę ponad 1200 PLN. Ale nawet w PKO BP, czyli banku, który w powyższym przykładzie ma najniższy kurs CHF, roczna oszczędność może wynieść blisko 600 PLN. Dlatego bez wątpienia warto się pochylić nad swoim podejściem do wymiany walut i przeanalizować możliwość przejścia na ścieżkę internetową, tym bardziej, że proces wymiany walut w kantorze internetowym jest banalnie prosty. Otwarcie rachunku w takim kantorze trwa dosłownie chwilę, a sama wymiana walut również zamyka się w kilku minutach łącznie z zapisaniem przelewu na docelowym koncie w CHF w banku, w którym posiadamy kredyt. Przed otwarciem rachunku warto sprawdzić w jakich bankach dany kantor ma swoje konta – jest to ważne, bo od tego zależy szybkość księgowania przelewów. Jeżeli chwali się kontem w banku, w którym również posiadacie swoje konto, to można rozpocząć z nim współpracę. Mechanizm wymiany jest taki, że logując się do swojego rachunku w kantorze internetowych wpisujecie kwotę transakcji jaką chcecie przeprowadzić z wykorzystaniem numerów swoich kont bankowych, które wprowadziliście tworząc na początku swój profil. Następnie otrzymujecie informację zwrotną ze szczegółami przelewu jaki musicie wykonać. Logujecie się na swoje konto w banku, robicie przelew zgodnie z instrukcją, a potem już tylko czekacie aż otrzymacie przelew zwrotny we frankach. Szanujący klientów kantor dodatkowo będzie po każdej czynności przesyłał maila lub sms’a potwierdzającego wykonanie kolejnych kroków.  

Kantory internetowe to nie są już małe firemki, które eksperymentują. Dziś to coraz większe i bardzo szybko rozwijające się firmy, których siła rynkowa i marketingowa jest już naprawdę widoczna. Jedna z takich firm chcąc wzmocnić swój wizerunek i rozpoznawalność dołączyła nawet do grona sponsorów polskiej reprezentacji w piłce nożnej, a ta konkretna forma reklamy do najtańszych nie należy. Dziś dla niektórych kantory internetowe jeszcze stanowią zagadkę i nie budzą zaufania, ale jestem przekonany, że w krótkim czasie staną się czymś tak powszechnym jak zakupy na Allegro lub porównywarki cen.

www.fincredo.pl